Gdy sięgnę pamięcią do dzieciństwa w sferze smaków, to niewiele z nich pozostało tak silnie oddziałujących na teraźniejsze, bym szukała ich roślinnych zamienników.

Ale są takie. Jednym z nich są delikatne pulpety rybne jakie robiła moja mama, w jasnym jarzynowym sosie. Odkąd pamiętam bardziej smakowało mi to co było lekkie, nie smażone, lekkostrawne. I te pulpety takie były. Idealne również na kanapkę z tartym przez tatę chrzanem 🙂

Ale z racji moich poszukiwań innych niż znane mi smaki, lubiłam eksperymentować i gotować łącząc smaki w przeróżne kombinacje, wzorując się na kuchniach ze świata.

Nawet z okazji zakończenia liceum dostałam wielką księgę kucharską „ Kuchnia Amerykańska”, w której jak można się domyślać było tyle inspiracji ile nacji w Ameryce mieszka.

I może się Wam teraz to wydawać takie błahe, bo na obecnym rynku jest dostęp do książek z każdego zakątka świata. Ale wtedy dla mnie to był najwspanialszy prezent.

Ale wracając do pulpetów. Z racji upodobań smakowych naszych gości restauracyjnych zaczęliśmy „odkopywać” smaki z dzieciństwa i stąd mój przebłysk i wspomnienia kilku ulubionych dań.

Podejmowałam kilka prób i przyznam, że łatwiej jest ugotować „na oko” niż stworzyć przepis. I nie chodzi tu o sam smak ale o konsystencję owych pulpetów.

Ponieważ najlepszym produktem okazała się biała fasola to pojawiła się drobna przeszkoda w postaci różnego stopnia jej ugotowania i różnych efektów końcowych.

Przyjęłam zatem na początek wersję z fasolą z puszki. Chociaż osobiście preferuję samodzielne gotowanie strączków to dobrze jest zacząć od czegoś co daje w miarę pewny podobny efekt.

No i drugi plus jest taki, że nie zrazicie się już na samym początku koniecznością namaczania fasoli dzień wcześniej. Co zupełnie straszne nie jest ale trzeba wpaść w rytm roślinnego gotowania, żeby myślenie wieczorem o gotowaniu w dniu następnym stało się normą.

Zatem reasumując, pulpety zrobimy z białej fasoli, upieczemy je w piekarniku bez grama tłuszczu i będziemy się cieszyć zarówno świetnym smakiem jak i sporym ładunkiem zdrowych białek i błonnika w nich zawartych.

Składniki:

  • 460g ( 2 puszki ) ugotowanej fasoli ( po odsączeniu )
  • 160g ( ok. 3 szt.) cebuli
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 tbsp majeranku
  • ½ tbsp lubczyku
  • 2 tbsp zielonej świeżej pietruszki
  • 1 tsp soli
  • ¼ tsp pieprzu
  • 1 tbsp lnu mielonego
  • 8 tbsp ( 70g lub 2×1/3 cup) mąki owsianej lub zmielonych płatków owsianych

Przygotowanie:

  1. Fasolę dokładnie odsączoną przekładamy do miski. Dodajemy pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek.
  2. Blendujemy ręcznym blenderem, tak by ziarna fasoli się rozdrobniły.
  3. Dodajemy przyprawy, testujemy i ewentualnie dodajemy więcej jakiejś przyprawy wg swojego uznania.
  4. Odstawiamy na 15 min żeby mąka i len usztywniły masę.
  5. Mokrymi rękoma formujemy pulpety wielkości niezbyt małej mandarynki.
  6. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
  7. Pieczemy w 175 stopniach ok. 30min
  8. Po wyjęciu z pieca, wykładamy bezpośrednio na talerz i polewamy ulubionym sosem.
  9. Podajemy z puree ziemniaczanym, polane ulubionym sosem np. pieczarkowym i z surówką.

Smacznego!

Uwagi:

* Wystudzone pulpety można włożyć na chwilę do sosu i je podgrzać w ten sposób. Trzeba pamiętać, że zaabsorbują wodę z sosu co spowoduje, że same w sobie będą jeszcze lepsze ale sos ulegnie zredukowaniu. Także jeśli taka wersja ci się spodoba ( moja ulubiona) to zrób więcej sosu i bardziej rzadki żeby nie zniknął po włożeniu do niego pulpetów.

pulpety ziemniaki surówka
pulpety przed upieczeniem